Podejrzewam Tomku, że budynek kompanii, w którym rezydowaliśmy był wynajęty na czas
imprezy od AMW (gdyż, z tego co pamiętam, na ogrodzeniu wisiała tabliczka "na sprzedaż").
Oczywiście nie trzeba było wykupić sobie wyżywienia od organizatorów, można było sobie
przygotować własne tak jak ekipa z Jack of Diamonds. Podejrzewam, że przyjeżdżając
z własnym namiotem nie trzeba było płacić za nocleg w budynku kompanii. Nie wiem jak
to się wszystko ma do grup odtwarzających formacje niemieckie, które rezydowały na
terenie baterii. Poza tym czytając fora Odkrywcy czy dobroni.pl widać, że najbardziej
poszkodowana jest strona odtwarzająca siły niemieckie.
My, bytujący na kompanii razem z Paraglite, Jack of Diamonds, Reeancting Zone South,
2nd Rangers, Rangersami z Łodzi, Airborne Troops (obecnie Filthy Thirteen) jakoś mamy
inne spojrzenie, zgoła odmienne na negatywne komentarze, które pojawiają się na forach.
Ot po prostu dwie strony medalu. Z mojego punktu widzenia, czytanych opinii czy opinii,
które wymieniałem w trakcie imprezy to wszystko działało niemalże jak w szwajcarskim
zegarku. W porównaniu z zeszłorocznymi opóźnieniami z rozpoczęciem inscenizacji, które
sięgały nawet 1,5 godziny (to wiem z odpraw dowódców), to w tym roku mieliśmy bodajże
dwie obsuwy czasowe - 2 minuty w sobotę i ok. 5 w niedzielę. Ponadto Hel to zupełnie inna
impreza aniżeli statyczne dioramy i siedzenie w ich obrębie w Gostyniu czy Ogrodzieńcu.
Tu cały czas pracowaliśmy nad dekoracjami (razem z Marcinem i ekipą z Paraglite'u spędziliśmy
uroczy weekend na malowaniu szybowca). Potem było napełnianie worków piaskiem, jazda
z nimi po Helu na teren kolejnych inscenizacji, przewożenie jeży, szybowca. Następnie przygotowywanie
terenu i dekoracji na inscenizację na plaży do drugiej nad ranem z piątku na sobotę. Ponadto
zupełnie inne inscenizacje, które odbiegają od tych z Gostynia, które przypominają trochę
pierwszowojenne walki pozycyjne. Jedni z jednej strony, drudzy z drugiej. NA D-DAY Hel
fenomenalna była narracja, bo miała wątki fabularne, wplatane w nie były postaci, emocje,
wydarzenia, które do nich prowadziły. Nie było to zwykłe opowiadanie tego, że Ci nacierają,
a tamci się bronią. Sam brałem udział w czterech z pięciu inscenizacji i to w różnych rolach,
od marginalnej po jedną z pierwszoplanowych, za co dziękuję Jonesowi, który obdarzył mnie
zaufaniem. Innowacją dla mnie były też odprawy z multimedialnymi prezentacjami, nad którymi
Krzysiek, Kamil, Jones siedzieli całymi dniami i nocami oraz makiety zrobione przez chłopaków
z Jack of Diamonds, na których również odbywały się odprawy przed inscenizacjami. Nie sposób
nie wspomnieć o chłopakach z 2nd Rangers, którzy pokazali kawał dobrej roboty. Ich sylwetki
combat mediców zasługują na ogromne uznanie, bo tylu hektolitrów sztucznej krwi jeszcze
w życiu nie widziałem. Kreacje w trakcie inscenizacji również fantastyczne, bo pokazywały
brutalność i okropieństwo wojny. I tu naprawdę chylę czoła przed wszystkimi, którzy byli w to
przedsięwzięcie - D-DAY HEL 2011 zaangażowani. Warto było jechać i spędzić w Helu 9 dni
wypełnionych po brzegi wspaniałą atmosferą, poznać ludzi, których na co dzień znałem jako
avatarki.
To są moje subiektywne spostrzeżenia z punktu widzenia osoby, która była uczestnikiem
inscenizacji, rekonstruktorem na tej imprezie, a nie widzem. Pewnie posypią się gromy,
że piszę pieśń pochwalną. Trudno, to są moje odczucia, spostrzeżenia. Chętnie pojadę
również w przyszłym roku, jeśli będę mógł, ażeby odświeżyć wspomnienia z tego roku
w tym samym bądź szerszym gronie, które gościło w tym roku.
Warto jeszcze dodać, że rekonstruktorzy mieli zniżki w kilku knajpkach w Helu.
Z punktu widzenia widza mogliby wypowiedzieć się Krzysiek i Marcin, z którymi spotkałem
się w Helu. Z punktu widzenia uczestnika głos mógłby zabrać również Maciek, Henryk czy
Nasz Marcin, dla którego Hel był prawdziwym chrztem "bojowym", bo wcześniej był tylko
na manewrach. Mielibyśmy wtedy szersze spojrzenie z kilku perspektyw.
I co ważne dioramy były dynamiczne. Co jakiś czas odgrywaliśmy mini inscenizacje ku
zaskoczeniu ludzi, którzy akurat znaleźli się w pobliżu wojennej zawieruchy.
-----------------------------------------------------------------------------
Wybaczcie, ale ostatnimi czasy sporo piszę to i zrobiłem się trochę wylewny
