Witam
Chciałbym w tym miejscu podzielić się swoimi odczuciami o D-Day... jako osoba z zewnątrz...która przyjechała specjalnie dla Was (dla siebie
)...
Zaznaczam również, że to moja pierwsza wizyta na D-Day, więc nie mam porównania z poprzednimi.
Niestety pojawiłem się w Helu dopiero we wtorek w nocy, więc nie mogę nic powiedzieć o pierwszych dniach...
Profesjonalne podejście do tematu rekonstrukcji przez uczestników. Potyczki toczyły się bardzo dynamicznie, miały ciekawe scenariusze.
Dla mnie najlepsza rekonstrukcja odbyła się na terenie MOW (walki o strefy zrzutów) i "Spadochroniarze w mieście", pozostałe również były ciekawe, ale np. ja osobiście spodziewałem się trochę więcej dynamiki podczas lądowania na plaży "Omaha", choć tam akurat przeszkodziły trochę warunki pogodowe... (kilka ładunków nie wybuchło, chociażby na Sherman-ie...)
Ciekawe tematy prezentacji multimedialnych, z których wnikliwy słuchacz mógł się dużo dowiedzieć.
Co do dużej ilości pojazdów, pomimo, że nie wszystkie brały udział - ja osobiście uważam, że to dobrze z kilku powodów, że wymienię tylko dwa:
- większa ilość pojazdów robi większe wrażenie i wprowadza naprawdę świetne klimaty, jak i podczas parady, tak i podczas np. wieczornych spacerów Wiejską...
- z punktu widzenia fotografa-amatora, zrobienie dobrych zdjęć w momencie, gdy byłyby powiedzmy tylko 2-3 pojazdy - graniczyłoby z cudem...
Chciałbym zwrócić jeszcze uwagę na bardzo ważną rzecz, mianowicie ja osobiście rozumiem "warunki" w jakich były przeprowadzane inscenizacje (zbyt mała przestrzeń, ograniczone miejsce dla widzów), jednakże gdyby nie narracja poszczególnych potyczek, to zwykły widz nie wie, co w danym momencie się dzieje, bo nie wszystko widać... (jednak dla chcącego nic trudnego, ja ustawiałem się w dogodnym miejscu nawet - tak jak w sobotę - kilka godzin przed inscenizacją
), ale słyszałem opinię wśród widzów, że robicie to bardziej dla siebie niż dla ludzi...ile osób, tyle interpretacji...jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził.
Jeżeli chodzi o rozlokowanie np. obozów, to bez problemu można było znaleźć wszystko, co się chciało, przecież to wszystko było na jednym małym cyplu...
Jeszcze jedna kwestia, którą poruszyliście tutaj, to punktualność z jaką zaczynały się inscenizacje. Mi to osobiście nie przeszkadzało, bo zdaję sobie sprawę jakie to przedsięwzięcie i że wszystko musi grać (co innego, gdybyście np. spóźnili się, bo w barze była promocja na "bronka"...
). Dlaczego mi czekającemu po kilka godzin na rozpoczęcie się nie spieszyło? Bo ja po to tutaj jechałem przez pół polski! Zniecierpliwieni byli Ci, co "zwlekli" się z plaży, bo akurat będą się strzelać...a że stali w n-tym rzędzie, to wszystko jasne...
Chciałbym również podkreślić, że spędzenie kilku dni w takim gronie i w takim klimacie, to nie to samo, co wypad na kilka godzin np. do Boryszyna, czy inne miejsce... człowiek ma czas na "wczucie się i przeniesienie w czasie..."
Ukoronowaniem tego czasu spędzonego z Wami było uczestniczenie w uroczystym opuszczeniu flag na plaży...
P.S. Jeśli chodzi o galówkę w połączeniu z brodą, to było to widoczne dla osób mających pojęcie o temacie... jednak wiadome jest, że "zwykły" zjadacz ryby z frytkami, który po 2 dniach pytał mnie, co to za impreza, co to za wojacy...
nie zwróci na to uwagi, bo najważniejsze, że "się strzelają"... jednak opinię na ten temat zostawiam Wam, jako bardziej doświadczonym.
Mam nadzieję, że trochę "pomogłem"...
Pozdrawiam serdecznie
Chris